niedziela, 6 listopada 2011

Dalsze loty i historia pewnej ściągarki

Choć w tamtym czasie pracowałem nadal jako kierowca w WK PPS to jednak wpadałem na Balice, jak najczęściej mogłem. Ciągnąłem wtedy na wyciągarce i jak na razie nie latałem. A latanie zaczynało coraz bardziej  nabierać tempa. Rozpoczęły się pierwsze przymiarki do przelotów szybowcowych. Borys Puzej, Michał Korski i Jan Jasiński zabierali często do dwumiejscowego Kranicha pilotów wylaszowanych uprzednio na Grunau-Baby, na doskonalenie w lotach na termice. Zdarzały się też czasem krótkie odloty od lotniska z lądowaniem w terenie przygodnym.

Start na zachód, krótko przed wyczepieniem na SG-38. Widoczne buty Leszka Grubskiego oraz zaczep holowniczy na przodzie skrzynki kadłuba.

Weihe SP-150 i SP-152, za nimi 2 Grunau-Baby oraz SG-38.

We wrześniu 1946 r. latanie na Balicach nasiliło się. Wrócili do latania piloci, którzy ukończyli szkolenie samolotowe w CSPiM w Ligotce. Niektórzy z nich wprawdzie zostawią latanie szybowcowe na rzecz treningu samolotowego, inni jak na przykład Adam Bułat, a piszę to na podstawie wpisów w jego książce lotów pilota szybowcowego w ciągu 15 dni września, 1946 roku wykonuje 38 lotów, w czasie 4 godz.54 min.

Sprzęt Sekcji w komplecie: od lewej wyciągarka Pfeifer-Rhon, Rhon-Sperber SP-148, Kranich SP-151.

 
Kranich, w terenie przygodnym czeka na wózek transportowy.

Ta intensywność latania sprawia, że koniecznym staje się włączenie do latania na terenie płaskim ściągarki linki wyciągarkowej. Ręczne do tej pory ściąganie linki wyciągarkowej na start, po wyczepieniu jej od szybowca było zbyt pracochłonnym anachronizmem. Była w warsztacie sekcji niekompletna ściągarka przywieziona z ziem zachodnich, ale to była tylko rama z zamocowanym bębnem do nawijania linki, zbiornikiem  paliwa - i to właściwie wszystko.

Na naradzie zwołanej przez Julka, któremu jak zwykle Borys Puzej zostawił załatwienie problemu zebraliśmy się Waldek Pabian, ja i Julek Bojanowski, jako kierownik techniczny Ośrodka. Ustaliliśmy, że Waldek zajmie się skompletowaniem (czytaj dorobieniem) części układacza liny na bębnie oraz gilotyny obcinającej linkę w razie awarii. Wzorować się będzie na istniejącym takim systemie, który pracuje już na wyciągarce. Ja miałem się zająć poszukaniem odpowiedniego silnika do napędu ściągarki. Na razie wiedziałem tylko, że musi to być prosty silnik o mocy około 10 KM, najlepiej chłodzony powietrzem. Przypomniałem sobie, że w naszych garażach przy ulicy Włóczków, na złomowisku, stał  wrak samochodu „Tempo”. Porzucony przez Niemców trójkołowiec, z napędem na przednie koło służył jako samochód dostawczy w tak zwanym "małym transporcie". Odrzuciłem trochę złomu samochodowego pokrywającego interesujący mnie wrak i na szczęście odkryłem w nim silnik zamontowany na zwrotnej przedniej osi samochodu. Wymontowałem silnik, wraz z przekładnią  oraz napędem  łańcuchowym przedniego koła. Według mnie był to idealny wprost silnik do ściągarki. Dwutakt 2 cylindrowy o pojemności 500 cm. Na pewno miał  powyżej10 KM, a co najważniejsze był chłodzony powietrzem za pomocą dmuchawy wymuszającej opływ powietrza na cylindry silnika.

W dalszej części tej relacji  wspomnę  o sprawie, która po pewnym dosyć długim czasie odbiła się w Sekcji przykrym echem i dotyczyła paru osób związanych z uruchomieniem tej ściągarki. Aby zaspokoić zainteresowanie naszego dozorcy garaży, który widział jak demontowałem silnik i zabrałem go do samochodu, dałem mu butelkę wódki i oświadczyłem, że zabieram silnik, bo potrzebuje go do uruchomienia agregatu prądotwórczego na wsi dla kogoś z rodziny.

Przywiozłem silnik do Sekcji. Z miejsca zabrałem się do przeglądu długo niepracującego silnika. Waldek Pabian zrobił pomiary do zamocowania silnika na ramie i połączenia go z napędem bębna. Julkowi powiedziałem jak wyglądała sprawa pozyskania silnika i na tym sprawa została zakończona. Ściągarka w przeciągu dwu tygodni była gotowa. Na Balicach już w pierwszych dniach eksploatacji okazało się, jak bardzo jest ona przydatna i jakim ogromnym ułatwieniem w lataniu było jej zastosowanie. Dopracowanie potem jeszcze połączenia linki wyciągarkowej ze ściągarkową przez zastosowanie łożyskowanego oporowo łącznika wyeliminowało skręcanie się obu linek i starty za wyciągarką odbywały się wprost idealnie.

Któregoś dnia pod koniec września na Balice przyleciały cztery samoloty Po-2. Dwa z nich przeznaczone zostały dla Aeroklubu Krakowskiego  do latania treningowego pilotom sekcji samolotowej Aeroklubu.Trzeci ze samolotów o znakach SP-AFD przekazany został Julkowi Bojanowskiemu do holowania szybowców w Ośrodku Ćwiczebnym Szybownictwa. Czwarty Po-2 został wkrótce zabrany do holowania szybowców w Instytucie   Szybownictwa w Bielsku. Teraz wyszła sprawa hangaru, o który upomniał się Aeroklub, a który to hangar w jakimś stopniu był jedną z przyczyn konfliktu na linii Sekcja - Aeroklub. Jednak mediacja inspektora OLC inż Podolskiego spowodowała, że przedzielono pomieszczenie drewnianą ścianką działową. 1/3 czyli 15 m hangaru Aeroklub zajął jako swoją część od strony zachodniej. Sekcji zostało 25 metrów od strony wschodniej. Na szczęście hangar miał dwie bramy i chcąc się dostać do wnętrza nie wchodziliśmy sobie w drogę.

1 komentarz: