niedziela, 6 listopada 2011

Dalszy rozwój Sekcji i obóz szybowcowy w Tęgoborzy

Z dniem 15.03.1947 zostaję mechanikiem w Sekcji Lotniczej. Wiem, że sprawdzi się na pewno argument Julka, który angażując mnie do pracy mówił: „Ręczę, że będziesz mógł sporo polatać, jeżeli tylko będziesz miał na latanie ochotę”. Na początek wraz z Waldkiem przygotowujemy do naszego Po-2 zaczep do holowania szybowców. W Krakowie jest już czynny Inspektorat Kontroli Cywilnych Statków Powietrznych Okręg VII Kraków. Kieruje nim mój dobry znajomy, a potem długoletni serdeczny przyjaciel, Kazimierz Chałupnik.

Kazimierz Chałupnik, wraz z bratem Wiktorem byli pilotami samolotowymi przedwojennego Aeroklubu Krakowskiego. Wiktor nie wrócił do kraju latając w czasie wojny w polskim lotnictwie na zachodzie. Kazimierz Chałupnik przeżył obóz zagłady w Oświęcimiu i po wyzwoleniu podjął pracę zawodową w lotnictwie. Od niego otrzymałem techniczne plany wykonania i montażu zaczepu do holowania szybowców na naszym Po-2. Tymczasem na początku roku zostaje uruchomiona dawna przedwojenna szkoła szybowcowa LOPP w Tęgoborzy nad jeziorem Rożnowskim. Kierownikiem szkoły, która reaktywowała swoją przedwojenną działalność został ponownie jej  przedwojenny kierownik Leopold Kwiatkowski „Baca”. Sekcja porozumiewa się z kierownikiem Kwiatkowskim i w dniach 29-03 do 10-04 -1947 organizuje dla swoich pilotów obóz szybowcowy w Tegoborzy.

Widok pomieszczeń szkoły szybowcowej na szczycie Tęgoborza.
Na obóz wyjeżdżają piloci : Abłamowicz, Bułat, Pabian, Szypuła, Grubski, Michalski, Pląder. Jeżeli tylko warunki pozwolą będą się starali wykonać loty czasowe 5 godzinne jako warunek do uzyskania kat.”D” czyli srebrnej odznaki szybowcowej. Kandydatem nr.1 jest Józef Szypuła, który ma zrobione już dwa warunki do tej kategorii czyli wysokość 1000 m i przelot 50 km, uzyskane wcześniej w lotach na Balicach. Warunki bytowe i do latania są dużo lepsze niż te jakie panowały w czasie obozu na Żarze. Jest mechaniczny wyciąg szybowców z dołu na szczyt góry tylko linkę wyciągu trzeba jest dostarczyć na dół, co jest nieporównanie lżejszą pracę niż transport szybowców na Żarze.

Bieg z góry z linką wyciągu szybowcowego.
O dużym pechu może mówić Józek Szypuła. Nie tylko nie zrobił  lotu warunkowego ale pechowo rozbił szybowiec na zawietrznym stoku Tęgoborza . Nie przypominam sobie jakie były rezultaty  tej wyprawy. Z dokumentów Adama wynika, że wykonał w Tęgoborzy pięć lotów w czasie  5 godz. 45 min. Latał cały czas na Grunau-Baby. Warunki meteorologiczne jakie panowały w tym czasie na szybowisku nie sprzyjały osiągnięciu wszystkich zamierzonych celów, tym niemniej dały sporo doświadczenia w lataniu na zboczu tym pilotom, którzy latali dotąd za wyciągarką na terenie płaskim.

Józek Szypuła siedzi w szczątkach swojego szybowca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz