Latania w lecie było tak dużo, że nie było już potrzeby latania w okresie zimowym, tym bardziej, że i chętnych na takie latanie już by brakowało. Pracy w warsztacie było sporo, bo eksploatowany intensywnie latem sprzęt wymagał solidnego przeglądu. Julek Bojanowski ma wiadomości, że Ośrodek będzie szkolił grupy kursantów przysyłane z sąsiednich okręgów Ligi Lotniczej. Od Uniwersytetu Jagiellońskiego zostają wynajęte pozostałe poza mieszkaniem inspektora Podolskiego pomieszczenia pałacowe. W budynku głównym będzie mieścił się internat dla kursantów i kadry instruktorskiej Ośrodka. W przełączce łączącej pałac z bocznym jego skrzydłem będą znajdowały się warsztaty szybowcowe. W czasie intensywnego szkolenia sprzęt jest bardziej narażony na różnego rodzaju uszkodzenia. Aby uniknąć kłopotliwego przewożenia go do Krakowa, ma być remontowany na miejscu w Balicach.
Rozwiązana zostanie też sprawa magazynowania zdemontowanego sprzętu zapasowego, który w każdej chwili może być nawet przeniesiony rękami z pałacu wprost na lotnisko. Sekcja Lotnicza przechodzi też pewną reorganizację. Już wcześniej zapewne docierały do władz uczelni sygnały o konfliktach jakie panowały wśród członków kierownictwa Sekcji. Spór bowiem powstał pomiędzy Borysem Puzejem, a Janem Jasinskim o decyzje dotyczące dysponowania sprzętem latającym, a ściślej mówiąc szybowcami wyczynowymi. Także spory pomiędzy Aeroklubem, a dotychczasowymi władzami Sekcji o różne sprawy kompetencyjne na lotnisku przesądziły, że władze uczelni podporządkowały Sekcję Naukowemu Kołu Mechaników Wydziału Komunikacji Akademii Górniczej. Nowe kierownictwo Sekcji w osobach przewodniczącego Franciszka Gaczorka i sekretarza Stanisława Dubiela powołało na kierownika warsztatów inż.Ryszarda Siemińskiego.Tytularnie mieliśmy nowego kierownika, ale nadal dysponentem naszym był Julek Bojanowski, który ściśle współpracował z inż. Siemińskim. Tak wyglądały sprawy Sekcji na początku roku 1948.
W swojej relacji pisemnej tak pisze o nich Witold Starzewski: „Za pretekst do reorganizacji posłużyły sprawy pomiędzy Jasińskim, a Puzejem. Po wyjeździe Wandy Rajskiej ja próbowałem prowadzić całokształt papierkowo-administracyjny. Przez jakiś czas mi się udawało utrzymać Sekcję przy życiu, ale chcąc jak najszybciej ukończyć studia i zacząć pracować musiałem się jeszcze koncentrować na wykładach i egzaminach. Uczelnia kazała nam przekazać cały majątek i wszystkie papiery Stowarzyszeniu czy Kołu Mechaników / jakoś tak się to nazywało (zresztą bardzo porządnych i przyjaznych kolegów). To Stowarzyszenie po kilku latach oczywiście uległo likwidacji i przejęciu przez jakiś ZMP (do nich też nie mam żadnych osobistych zastrzeżeń) uzyskałem dyplom w rekordowo krótkim czasie w r 1949 i wyjechałem do Gdyni."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz