niedziela, 6 listopada 2011

O tym, jak Hansa-Loyd trafia do Sekcji jako samochód transportowy

Dosyć istotnym mankamentem w działalności Sekcji był brak samochodu. Ale i tu znaleziono wkrótce rozwiązanie. Ewakuując się ze Lwowa znalazł się w Krakowie Tadeusz Skałacki. Siostra Tadeusza osiedliła się w Krakowie, on sam za miejsce pobytu wybrał dla siebie Wrocław. Latający już przed wojną trochę na szybowcach, Tadeusz oczywiście odnalazł drogę do Sekcji Lotniczej. Był gorącym jej sympatykiem i osiedliwszy się we Wrocławiu nie zapomniał o krakowskich kolegach - szybownikach. Przekazał do Sekcji wiadomość, że w pobliżu jego warsztatu samochodowego, za zawaloną gruzami bramą znajduje się półciężarówka, którą można by pozyskać  dla potrzeb Sekcji. Po samochód doWrocławia pojechali pociągiem: Andrzej Wierzbicki, jako kierowca, wraz z mającymi mu pomagać w odgruzowaniu samochodu i transporcie: Zbigniewem Kosteckim i Andrzejem Pochopieniem.

Korzystając ze wspomnień  uczestnika tych wydarzeń Zbigniewa Kosteckiego przytaczam z pewnymi skrótami jego relację z wyprawy po samochód. Po przyjeździe pociągiem do Wrocławia ekipa przyjęta gościnnie przez Tadeusza Skałackiego udała się na miejsce, gdzie znajdował się samochód. Za zawaloną gruzami bramą stała nasza ukochana, nieznajoma jeszcze, Hansa. Niewielkie odgruzowanie, wyważenie bramy i hol do warsztatu Tadeusza. Po oczyszczeniu i wstawieniu akumulatora, wlaniu paliwa rozruch okazał się przyjacielsko bezproblemowy. Załadunek ściągarek, lin, kanistrów z benzyną i innego żelastwa okazał się radosnym zwieńczeniem wyprawy, ale słowa Tadeusza zabrzmiały ostrzegawczo: "Unikajcie Milicji i głównych dróg".

Hansa była więc nie tylko przeciążona, ale wyprowadzona z bramy wbrew władzy lub niedoszłych do niej potencjalnych właścicieli. Za kierownicą zasiadł autentyczny kierowca, po wieloletnim z łaski ZSRR syberyjskim chyba stażu, Andrzej Wierzbicki (brat Poli Bułatowej). Silnik pracował pięknie i tylko ogumienie stanowiło problem.Strzelały po kolei dętki we wszystkich kołach. Łatano je, dopóki starczyło łatek. Po nocy spędzonej na przymusowym postoju, do opon, w których już nie było dętek napchano na twardo słomy, która zanim się skruszyła pozwalała ujechać kilkanaście kilometrów.

Hansa w drodze z paliwem z Bielska do Balic. Na skrzyni Janusz Grubski brat Leszka i Bolek Lurski. Obok samochodu: Alojzy Wiejak, kierowca mechanik Sekcji.

W okolicy Katowic, w znajomym Andrzejowi Wierzbickiemu, warsztacie samochodowym udało się zdobyć odpowiednie dętki -  i tak po trzech dniach podróży z Wrocławia  Hansa-Loyd,  bo tak brzmiała pełna nazwa tej 0.7 t półciężarówki, jako nowy nabytek Sekcji rozpoczęła swoją niezwykle użyteczną pracę. Woziła ludzi na lotnisko w Balicach, drobniejszy sprzęt lotniczy, paliwo lotnicze z magazynów w Bielsku -Aleksandrowicach. Później odciążył ją w pracy przydzielony do Ośrodka Ćwiczebnego Szybownictwa w Balicach  „Dżems” (GMC).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz