niedziela, 6 listopada 2011

W poszukiwaniu sprzętu na ziemiach zachodnich...

Postanowiono więc zrealizować pierwsze planowe zadanie, kluczowe dla dalszego rozwoju Sekcji. W październiku Julek Bojanowski wraz z Adamem Bułatem wyjechali  na rozpoznanie możliwości ściągnięcia z zachodu poniemieckiego sprzętu szybowcowego. Jadąc do Wrocławia w planach mieli odwiedzenie znanego niemieckiego szybowiska Grunau. Przemierzając ruiny Wrocławia trafili  na magazyn sprzętu niemieckiej organizacji zajmującej się szkoleniem lotniczym NSFK. Znaleźli tam sprzęt startowy, wózki pod szybowce, barografy, sprzęt warsztatowy - wszystko to byłoby bardzo potrzebne dla przyszłej działalności Sekcji.

Adam i Julek, na razie tylko z podręcznym bagażem, opuszczają magazyn NSFK.
Julek Bojanowski, na gąsienicy spalonego czołgu, z barografem zabranym na pamiątkę.
Wrocław był  bardzo zniszczony i poruszanie się po nim nawet na piechotę było  bardzo utrudnione i niebezpieczne. Obu kolegom serce się krajało, gdy musieli opuścić miejsca w których znajdowały się rzeczy tak przydatne w przyszłej w działalności Sekcji. Z Wrocławia Julek z Adamem pojechali  do Grunowa,  (polska nazwa: Jeżów) gdzie o dziwo, w dawnej niemieckiej szkole szybowcowej  latano na szybowcach, a w zachowanym  w całości hangarze znajdował  się sprzęt szybowcowy.

Willi Kurten, niemiecki instruktor szybownictwa, na lądowisku w Grunowie.
Niemiecki Kranich, z polskimi znakami rejestracyjnymi, w locie na zboczu Grunowa.  
Na szybowisku niemiecki instruktor Willi Kurten udziela wskazówek dotyczących latania na tym sprzęcie oraz wykonuje loty kontrolne z polskimi pilotami, którzy tam przyjezdżają. Sprzęt poniemiecki: 2. miejscowy Kranich, wyczynowa Olimpia, Grunau-Baby, jak też  inne jeszcze szybowce posiadają już polskie znaki rejestracyjne, a nawet  wymalowane na statecznikach pionowych polskie szachownice. Widać z tego, że polskie odradzające się władze lotnicze  zaczęły już swoją działalność na tych terenach. 

W czasie gdy Julek z Adamem przybyli do Grunowa na szczycie spotkali się z polską pilotką wykonującą gościnnie loty  na jednym z poniemieckich wyczynowych szybowców. Była nią  Irena Kempówna, wyszkolona przed wojną szybowniczka  znana postać w polskim szybownictwie.

Irena Kempówna, latająca gościnnie w Grunowie.
Willi Kurten udzielił cennych wskazówek Julkowi i Adamowi dotyczących sprzętu szybowcowego jaki można było odnaleźć na szybowisku Landeshut, koło Steinbergu - tak określił te miejsca Willi (późniejsza polska  Kamienna Góra). Julek nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał okazji i nie przeleciał się na dwumiejscowym Kranichu z sympatycznym niemieckim instruktorem. Willi Kurten nie miał nic przeciwko temu aby Julek pilotował Kranicha, bowiem loty Julka na Żarze dały mu  znaczące doświadczenie w lataniu.

Julek w kabinie Kranicha, w tylnej kabinie instruktor Willi Kurten.

Cel wyprawy czyli rekonesans na Ziemie Zachodnie został osiągnięty, wiadomo było gdzie można będzie się udać aby ściągnąć do Krakowa potrzebne szybowce i cały inny sprzęt pomocniczy do latania na płaskim terenie. A trzeba się było bardzo spieszyć. Były informacje, że naszą nie wytyczoną jeszcze i pilnowaną granicę przekraczają Czesi, którzy penetrują znane im szybowiska poniemieckie na terenach południowo- zachodnich i sprzęt nie zniszczony w czasie działań wojennych wywożą do siebie. Niezawodna jak zwykle interwencja u majora Bieleckiego spowodowała, że zostały przydzielone dla potrzeb Sekcji samochody ciężarowe z uzbrojonymi konwojentami, zadaniem , których było bezpieczne przewiezienie z Ziem Zachodnich cennego ładunku. Na zachód wyjechali członkowie Sekcji: Bojanowski, Starzewski, Bułat  i Lachowski.

Z szybowiska  Landeshut  przewieźli  samochodami kilka „Esgegów” i „Grunauek” oraz  wszelkiego rodzaju sprzęt startowy. Złożono to  wszystko w magazynach  najbliższej stacji kolejowej. Adam Bułat, wykorzystując swoją okupacyjną przynależność do AK nawiązał  kontakt z zawiadowcą stacji kolejowej w Świdnicy, a ten także były AK-owiec, niejako po znajomości przydzielił  Adamowi wagony kolejowe do przewiezienia całego zdeponowanego w magazynach sprzętu do Krakowa. Po załadowaniu sprzętu Adam wraz z Lechowskim, jako konwojenci prawie miesiąc czasu podróżowali na odkrytych wagonach, zanim dotarli do  Krakowa.

Tymczasem Julek Bojanowski, wraz z Witoldem Starzewskim samochodami udali się do Grunowa. Tam  załadowali  na samochody szybowce i inny sprzęt  niezbędny do latania, jak wyciągarki, ściągarki oraz sprzęt pomocniczy. Transport samochodami trwał  krócej i w ten sposób, prawie po miesiącu czasu cały sprzęt potrzebny do latania na terenie płaskim znalazł się w Krakowie, w warsztatach Sekcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz