szkolenie teoretyczne dla pierwszej grupy kandydatów przewidzianych do praktycznego szkolenia szybowcowego. Wysoki poziom szkolenia zapewniali wykładowcy rekrutujący się tak z własnej uczelni jak i na przykład dojeżdżający z Bielska inż. Franciszek Kotowski. Już w sierpniu tegoż roku powstała pierwsza po wojnie publikacja lotnicza pod tytułem „Teoretyczny Kurs Szybowcowy". Jan Rybka w swojej pracy podaje, że na kursach organizowanych w tym czasie przez Sekcję Lotniczą przeszkolono teoretycznie 180 osób.
W marcu 1945 roku, z okazji wizyty w Krakowie na Wawelu władz państwowych przedstawiciele władz Sekcji Lotniczej w osobach Wandy Rajskiej-Cieślikowskiej, Adama Bułata oraz Juliana Bojanowskiego spotkali się z Władysławem Gomułką i Osóbką-Morawskim przedstawiając im problemy krakowskiego lotnictwa sportowego. Prośba dotyczyła wsparcia inicjatorów w ich staraniach o uzyskanie dla Krakowa lotniska cywilnego i pomocy finansowej na szkolenie lotnicze
organizowane przez Sekcję Lotniczą. Czy spotkanie miało jakiś wpływ na to co nastąpiło jakiś czas później trudno przesądzać. Tak się złożyło, że utworzony na początku lutego 1945 Inspektorat do spraw lotnictwa cywilnego został w marcu tegoż roku przekształcony w Departament Lotnictwa Cywilnego a agendy departamentu powołano, jako Oddziały Lotnictwa Cywilnego przy Wydziałach Komunikacji Urzędów Wojewódzkich. Pierwszym kierownikiem takiego oddziału w Krakowie został inż. por pilot Eugeniusz Podolski. Działając na swoim terenie na rzecz lotnictwa cywilnego zapisał się pozytywnie przyczyniając się do rozwoju lotnictwa krakowskiego. Z tego też oddziału jak i z dotacji uczelni działacze Sekcji uzyskali wsparcie finansowe, które pozwoliło im rozpocząć przeglądy i naprawy zgromadzonego w pomieszczeniach przy Straszewskiego poniemieckiego sprzętu lotniczego.
Szczęśliwym trafem zgłosił się do Sekcji wspaniały fachowiec stolarz lotniczy Stanisław Feluś. Pracował przed wojną w tak zwanym parku technicznym, czyli warsztatach lotniczych 2-go Pułku Lotniczego. W pewnym okresie czasu warsztaty te produkowały dla LOPP szkolne szybowce Wrona. O tej postaci jak i utworzonym trochę później warsztacie Sekcji i jej etatowych pracownikach nadmienimy w dalszej części tekstu. Pierwsze szybowce szkolne SG-38 gotowe do latania złożone w pomieszczeniach Sekcji oczekiwały na transport. Wybór szybowiska był tylko jeden. Należało przygotować dawne przedwojenne szybowisko Bodzów do uruchomienia. Wykarczowanie samosiejek, uprzątnięcie fortecznych pomieszczeń dla zmagazynowania przetransportowanego tam sprzętu zajęło trochę czasu. Borys Puzej postanowił jak najszybciej uruchomić latanie, aby zdopingować działających do tej pory entuzjastów na rzecz dalszej pracy dla Sekcj. Samo przetransportowanie SG-gów na Bodzów było problemem. W tym czasie nie było mowy o zorganizowaniu normalnego transportu sprzętu. Postanowiono zatem własnymi siłami na wózkach, a nawet niosąc na rękach, przetransportować cały ten sprzęt umożliwiający rozpoczęcie szkolenia na Bodzowie.
Pewnego majowego poranka sprzed Domu Technika ruszyła w kierunku Bodzowa niecodzienna kawalkada. Trasa prowadziła ulicami Straszewskiego, Wolską, aleją Krasińskiego, Tyniecką do Bodzowa. Transport się udał i sprzęt złożono w uprzątniętych wcześniej pomieszczeniach fortu Bodzowskiego. Przenoszono ten sprzęt nawet etapami. W domu rodzinnym Adama z poddasza opuszczano na sznurach elementy SG-ga, przechowywanego tam czasowo w drodze na Bodzów. Przeniesiony do fortu Bodzowskiego sprzęt musiał być zabezpieczony. Dobrze się stało, że Akademia Górnicza miała utworzoną z własnych studentów Straż Obywatelską, która to straż strzegła obiektów Akademii przed niepożądanymi gośćmi. Członkowie straży, a zarazem członkowie Sekcji, wśród których znalazł się Adam Bułat podjęli się całodobowego pilnowania sprzętu, znajdującego się już na Bodzowie. Strażnicy, z uwagi na odludzie, jakim był fort na Bodzowie byli uzbrojeni.
Bodzowski Fort i lotnicza brać. |
To niesamowite, jak szybko po wojnie udało się zorganizować szkolenie teoretyczne i zacząć publikować materiały edukacyjne! Przeprowadzka do Fortu Bodzowskiego to musiała być nie lada wyzwanie, ale wygląda na to, że przyniosła wiele korzyści. Ciekawie byłoby dowiedzieć się więcej o tym, jak wyglądały te kursy i jak rozwijała się Sekcja Lotnicza w kolejnych latach. Dzięki za podzielenie się taką interesującą historią
OdpowiedzUsuń